sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział 7




-Harry?-zdziwiłam się 
-Tak jestem Harry. A ty jesteś tą dziewczyną co mnie dzisiaj spławiła w parku.?-zapytał
-Tak-oznajmiłam i spuściłam głowę.-Sorry nie chciałam żeby to tak wyszło po prostu podszedłeś do mnie w nie odpowiednim momencie.
-Nic się nie stało.A jak masz na imię?
-Julka.
-No więc Julka będziemy musieli ze sobą wytrzymać tydzień.-oznajmił radośnie
-Fajnieee...-rzuciłam i weszłam do mieszkania.
Poszłam do kuchni i nalałam sobie soku. Usiadłam na krześle przy stole i zaczęłam bawić się moim telefonem. Nagle on zadzwonił.Przestraszona odebrałam.
-Słucham
-Julka musisz natychmiast do mnie przyjechać-wrzasnęła kobieta będąca moją matką.
-Co się stało?-spytałam i wstałam z krzesełka przestraszona.
-To nie jest rozmowa na telefon. Masz przyjechać.
-Dobrze już jadę.-odparłam  się rozłączyłam
Wybiegłam z kuchni, założyłam buty i wybiegłam z domu w stronę pracy mojej mamy.Nie zważałam na to że Viktoria i chłopcy krzyczeli za nią. Po pięciu minutach dobiegłam do restauracji.Byłam cała zdyszana i spocona. Wbiegłam do środka i odszukałam wzrokiem mamy. Stała za barem i obsługiwała.Podbiegłam do niej.
-Mamo co się stało?-zdziwiłam się.
-Musimy porozmawiać ale nie tutaj.-rzuciła i pokazała ręka żebym poszła na zaplecze. 
Weszłam na zaplecze i usiadłam na kanapie w gabinecie mamy.Czekałam i czekałam a mamy nadal nie było. Więc postanowiłam pogrzebać jej w biurku. Usiadłam na fotelu i odsunęłam pierwszą szufladę w której nie było nic ciekawego. W drugiej znalazłam papiery dotyczące restauracji i domu. Gdy zajrzałam do ostatniej szuflady znalazłam zdjęcia. Zdjęcia mamy i taty jak byli młodzi, gdy szli do ślub i podczas mojego chrztu. Oglądałam te zdjęcia i łzy same spływały mi po twarzy. Nie mogłam  dopuścić myśli że już nigdy nie będziemy razem. Patrzyłam na te zdjęcia i nawet się nie spostrzegłam jak mama weszła do gabinetu. Szybko schowałam zdjęcia i wstałam z fotela.
-Nie chowaj ich.-oznajmiła spokojnie z łzą w oku.
-Przepraszam.
-Nie przepraszaj. Tez czasami je wyjmuje i wspominam jaką byliśmy szczęśliwą rodziną-podeszła do mnie i mnie przytuliłam
-Właśnie. Byliśmy.
Stałyśmy tak przez chwilkę w swoich uściskach i płakałyśmy.
-Dobra.-odsunęłam się od mamy i wytarłam łzy- Chyba nie o tym chciałaś porozmawiać.
-A tak.-ogarnęła się i usiadła na fotelu na którym przed chwilką siedziałam
-Więc?
-Cody jest w szpitalu.-walnęła prosto z mostu
-Jak to jest w szpitalu-przestraszyłam się 
-Miał wypadek. Jest w stanie krytycznym.
-Ale? Kiedy? Jak?
-Godzinę temu został potrącony przez samochód.Powinnaś do niego pojechać.
-Mamo ja nie mogę jechać- oznajmiłam siadając na krześle.
-Jak to? Przecież jesteś jego dziewczyną.
-No właśnie nie jestem.
-Jak to nie jesteś. Przecież jeszcze dzisiaj u niego byłaś.-zdziwiła się 
-No i właśnie od tamtego momentu nie jesteśmy razem.Nie pytaj co się stało bo ci nie powiem. 
-Dobrze nie będę pytała. Ale dlaczego nie chcesz do niego jechać.?-dziwiła się 
-Bo nie. Mamo możemy już to skończyć.?
-Tak. Ale nie rozumiem twojego zachowania.
-Mamo mogę już iść bo jest już późno i chciałabym się wcześniej położyć.-oznajmiłam
-Dobrze. Baw się dobrze w Londynie.-podeszła do mnie i mnie przytuliła. 
-Dziękuje mamo. Mam nadzieję że będziesz za mną tęskniła.
-No oczywiście że będę tęskniła.
Uścisnęłam ją ostatni raz i wyszłam z restauracji. Szłam powolnym krokiem w stronę domu. Myślałam o Cody'm i o tym że nie powinnam się tak zachować wobec niego. Niby nie byliśmy już razem ale to prawdopodobnie przeze mnie wpadł pod samochód i  to przeze mnie jest teraz w szpitalu. Doszłam do domu. Jak się okazało chłopcy zostali u nas na noc. Nie wiem dlaczego. Przecież ich w ogóle nie znałyśmy. Harry i Liam spali w salonie, Niall i Zayn w sypialni rodziców Viki, a Louis na materacu  w kuchni. Weszłam do łazienki i wzięłam szybką kąpiel. Ubrałam się w piżamę i poszłam do pokoju spać. Wiktoria spała jak zabita. Położyłam się koło niej ale nie mogłam zasnąć. Przez cały czas patrzyłam się w okno. Po pół godziny leżenia postanowiłam zajrzeć do lodówki.
Zeszłam po cichu na dół żeby nie obudzić chłopaków. Niestety nie udało się. Gdy próbowałam otworzyć lodówkę puknęłam w krzesełko które było przstawione i stało za lodówką i Louis się obudził. 
-Co się stało-zapytał zaspany
-Nic to tylko ja. Śpij dalej.-uspokoiłam go
-A dlaczego ty nie śpisz.? Przecież już północ.-zdziwił się 
-Nie mogę zasnąć i przyszłam coś zjeść ale w lodówce jest tylko marchewka-oznajmiłam
-O to coś dla mnie-podskoczył i wyrwał mi marchewkę z dłoni.
-Spoko.
Usiedliśmy przy stole i rozmawialiśmy o głupotach.Nagle Louis zapytał.
-Kim był ten chłopak który przyszedł tu dzisiaj.?
-To... To był mój były chłopak-oznajmiłam smutna przypominając sobie o nim.
-Przepraszam że zapytam ale co się stało że zerwaliście.?
-Zdrada.
-Twoja czy jego.?
-Jego.
-Gdybym miał taką pannę przy boku nigdy bym jej nie zdradził.-powiedział gryząc marchewkę.
-Widocznie nie każdy jest taki jak ty.-odpowiedziałam na co on się uśmiechnął.
-Powinnaś z nim pogadać i dać mu wyjaśnić. Chłopak teraz cierpi.
-Nawet nie wiesz jak bardzo.-szepnęłam
-Mówiłaś coś.?
-Nie nie. -odparłam
-Mówię serio powinnaś jeszcze przed wyjazdem z nim pogadać i dać mu dojść do słowa. On cię kocha ty jego też. Nie zepsuj tej miłości przez głupią zdradę.-opowiedział i spojrzał na mnie.-Przemyśl to. Ja teraz idę spać. Tobie też to radzę.
-Tak tak już idę spać tylko muszę jeszcze coś załatwić.
-Dobrze. Dobranoc
-Dobranoc-odpowiedziałam i wyszłam przed dom zabierając kluczyki od samochodu rodziców Viki. Postanowiłam pojechać do szpitala. Usiadłam za kierownicą i zwątpiłam.
-Co jeśli go zobaczę i się rozkleję i będę chciała do niego wrócić a on już mnie nie będzie chciał. Albo on będzie miał zanik pamięci i mnie nie będzie pamiętał?-różne myśli przychodziły mi do głowy. 
W tym krótkim czasie były chwile zwątpienia. Lecz w końcu postanowiłam do niego pojechać i dać mu to wszystko wytłumaczyć. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję z komentarz.
I pamiętaj każdy komentarz jest czytany.